wtorek, 8 lutego 2011

Uczta z dorsza

Lubicie gotować? Ja bardzo - pod warunkiem, że nie muszę tego robić codziennie:-)
A muszę...:-) Ale jak się usłyszy od syncia "wies mamuń, jestem dumny z ciebie, ze takie pysne jedzenie gotujes", to mogę być GARKUCHNIĄ!!!
Chętnie testuję nowe przepisy. Preferuję kuchnię lekkostrawną choć tartą z boczkiem lub polędwiczkami w sosie śmietanowo-pieprzowym też nie pogardzę. Ale o tym może innym razem. Dziś  DORSZ  W  ROLI  GŁÓWNEJ.




Czasami najprostsze potrawy smakują najlepiej. Przekonałam się o tym dwa lata temu podczas urlopu nad  Bałtykiem.
Męskie grono naszego camping team'u wybrało się na połowy dorsza. Płeć piękna towarzystwa pozostała na campingu, spełniając się w roli Matek Polek - odbiłyśmy to sobie później na windsurfing'u:-)
Po całodniowych połowach, wrócili nasi Panowie. Szalejący na falach kuter okropnie ich sponiewierał..:-) Przybrali wprawdzie kolor skóry blado-żółto-zielony ale za to taszczyli duuużą ilość pysznej rybki.
I właśnie na kutrze, mimo choroby morskiej, udało im się zapamiętać pierwszorzędny przepis na dorsza!

Mianowicie:
Filety z dorsza przyprawiamy vegetą/warzywkiem lub innym odpowiednikiem.
Tak przygotowaną rybkę należy obtoczyć w mące i usmażyć na oleju.
Podpowiedź urlopowa - rybę, przyprawę i mąkę można włożyć do worka, zamknąć go szczelnie i delikatnie miąchać aż produkty sypkie przykleją się do filetów (mniej garów do zmywania).
Na pozostałym po smażeniu ryby oleju - zeszklić duuużą ilość cebulki pokrojonej w piórka.
Na talerzu ułożyć podsmażoną rybę, na nią zeszkloną cebulę i bardzo ważne posiekany koper!



Smakuje rewelacyjnie!!!
Testowałam wersje: mrożona ryba, mrożony koper - sprawdza się.
Co więcej - tak przygotowane danie następnego dnia smakuje jeszcze lepiej. Gdy odwiedzają nas goście często przygotowuję wszystko dzień wcześniej. Układam warstwami w naczyniu żaroodpornym i przed podaniem podgrzewam w piekarniku. Rybka przechodzi sokiem i smakiem cebulki i koperku.
Uczta dla podniebienia...



Zdjęcia "PRZED" zdążyłam zrobić. Zdjęć "PO", tzn. gotowej potrawy - niestety NIE.
Rybka zniknęła zanim wzięłam aparat do ręki...:-)

SMACZNEGO!!!

5 komentarzy:

  1. Uwielbiam rybki! :) W różnej postaci i różne gatunki. Nie dziwię się, że Twoja tak szybko zniknęła z talerzy. Sama o sobie mówię, że nie gotuję, ale eksperymentuję w kuchni, a najbardziej smakuje mi kuchnia japońska i hinduska. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Pyszny i prosty przepis! A patent z woreczkiem wypełnionym mąką oraz przyprawami stosuję na codzień, również uważam, że jest praktyczny.
    Dziękuję za odwiedziny i do zobaczenia w sieci:)

    Tomaszowa

    OdpowiedzUsuń
  3. Witam. Przejrzałam bloga z wielką przyjemnością. Miło i sympatycznie się zapowiada. Będę wpadała często :) Rybka wygląda bardzo apetycznie.

    OdpowiedzUsuń
  4. Jakie fajne pojemniki na cebule i czosnek!

    OdpowiedzUsuń