środa, 5 stycznia 2011

(po)ŚWIĄTECZNE klimaty...

Tegoroczna choinka zagościła u nas na krótko. Szybko się wystroiła i równie szybko pozrzucała bombki. Dosłownie. Poza bombkami oczywiście całą furę igieł. Taki obraz zastaliśmy po powrocie ze świąt u rodziców.
Początkowo nie dawałam za wygraną. Cierpliwie posprzątałam potłuczone świecidełka, usunęłam iglany trawnik spod drzewka i przysiadłam obok z herbatką by rozkoszować się klimatem i zapachem świąt.  A tu trrach... kolejna bombka na podłodze... i moja cicha i nieśmiała prośba aby "Strojnisia" wytrzymała choć do Sylwestra i nie rozdziewała się za szybko. Chyba jej się to nie spodobało bo odpowiedziała kolejnymi dwoma zbomb(k)ardowaniami. I kolejnymi... A w tle szyderczy głosik męża: "oj droga będzie choinka w tym roku, droga...". Stwierdziłam, że koniec z tą zabawą i tak dwa dni po świętach choinka zakończyła swoją gościnę. Zostały tylko wspomnienia i zdjęcia...







Niestety niebawem trzeba będzie też się rozstać ze świątecznymi dekoracjami. Szkoda, lubię ten klimat. Nawet jeśli czasami wychodzi trochę pstrokato






Powyższy świerkowy wianuszek robiłam z moim czteroletnim Maksiem:-)






W tym roku moje dzieciaczki otrzymały "skarpety". Wcześniej nigdy ich nie używaliśmy, ponieważ w moim rodzinnym mazurskim domu była trochę inna mikołajkowa tradycja. 6 grudnia nie odwiedzał nas Mikołaj (jak to ma miejsce w Warszawie) tylko Szarak (czyli zając). I nie było żadnych skarpet tylko BUTY!!! Tak buty! I to porządnie wyczyszczone. Dzień przed wszyscy zasiadali do czyszczenia swego obuwia bo to gwarantowało otrzymanie prezentu - oczywiście poza faktem bycia grzecznym przez cały rok:-) I tak z wypiekami na twarzy dzieciaki szorowały wszystkie swoje cichobiegi a następnego dnia biegły rano sprawdzić ich zawartość. Później oczywiście było szukanie śladów na śniegu, wskazujących na obecność darczyńcy. A że ze śniegiem kiedyś nie było problemu (zima to zima!) a kotów w okolicy również nie brakowało, rodzicom nie trudno było potwierdzić odwiedziny szaraka z prezentami:-)
Oczywiście nie zrezygnowałam z tej uroczej tradycji i w moim obecnym domu również szarak wkłada prezenty do butów! Skarpety to taki dekoracyjny dodatek, a dzieciaki poznały inne obyczaje.
I tak dwie skarpetki dla synków (te kraciaste) i jedna dla córuni - choć ona z racji swojego podstarzałego 6-miesięcznego wieku przymierzała się by je skonsumować...:-)


Poza skarpetami dokończyłam styropianowe bombki, które przybrały formę "kolędowych damulek", wdzięcznie prezentując się w nutkowych świecznikach:-) ...

... a żeby nie było im smutno dostały towarzystwo "kolędowej świeczki" opatulonej a jakże w nutki...


... bombek w święta nigdy dość więc decoupagowe też zrobiłam:




Ta bombka najlepiej się prezentuje wisząc przy lustrze, gdy z każdej strony widać inną scenę... Dorobiłam do niej też lampion, który pięknieje wieczorami...


Teraz z nową energią w Nowy Rok!!!

3 komentarze:

  1. Bardzo interesujący blog i śliczne decoupage'owe prace :) Pozdrawiam i zapraszam na moją stronkę.

    OdpowiedzUsuń
  2. Witam serdecznie i dziękuje za miłego maila, zapraszam też na swojego bloga tak będzie łatwiej. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziękuję kochana za wpis u mnie i oczywiście za miłe słowa. Są mi obecnie bardzo potrzebne. Ściskam mocno mocno Magda

    OdpowiedzUsuń