Przede wszystkim bardzo Wam dziękuję za przemiłe komentarze pod adresem stolika:-)
Miło mi, że zaglądacie i macie jeszcze ochotę pozostawić po sobie ślad!
Wracając do tematu...
Jak można w prosty sposób odmienić otoczenie - oczywiście dekoracjami i tkaninami.
Te pierwsze możemy stworzyć sami. Niestety z tkaninami jest już gorzej... Mam wrażenie, że na naszym rynku jest zbyt mały wybór a różnorodność gustów wszelaka:-) Poza tym jak już uda mi się znaleźć odpowiedni wzór, to domieszki "sztuczności" są zazwyczaj w "pakiecie". Czyste lny, bawełny to rzadkość lub ceny zakupu zbyt wysokie, by móc kilka razy w roku zmieniać nimi otoczenie.
Rozdział czerwieni i brązów zakończyłam wraz ze świętami. Jednolita "kość słoniowa" w kuchni i jadalni była zbyt delikatna a ja już tęsknię za wiosną. Wygrzebałam więc w dawno zdobytych kawałkach tkanin "kwiaty". Było tego za mało na obrus i za mało na dwa okna w jadalni - tak to jest z resztkami... Uszyłam więc zasłonki, które połączyłam z obecnie wiszącymi w kolorze ecru - jak na mój gust dało to całkiem ciekawe połączenie:
Zostało mi trochę ścinków więc uszyłam ptaszki - mój mąż mówi, że są podobne do gołębi a że On gołębie lubi no to uszyłam 4 sztuki. Dwie sztuki zawisły na rafii w ramkach, które przerobiłam w stylu shabby jakiś czas temu (niestety przeszukałam wszystkie zasoby i nie mam pojęcia gdzie mogłam zapisać zdjęcia z ich poprzednim stanem:-().
Kolejne dwa powędrowały do klatki. Emaliowany dzbanek kształtem przypomina mi poidełko dla ptaszków:-) Włożyłam do niego gałązki pozostawione po wiosennym przycinaniu derenia (jedynie odrobinę je pobieliłam) znaleziska z szyszkami zebrane podczas spaceru na Górę Czterech Wiatrów w Mrągowie. W ramkach ptaszki były wiszące, w klatce przymocowałam druciki jako nóżki i owinęłam je wokół gałązek
Maksio pewnego razu po spacerze przytachał do domu śliczną gałąź/patyk. Idealnie wpisał się w klimat panujący w jadalni...:-)
Uszyłam jeszcze postrzępione serduszka...
I tak całkiem przez przypadek nasza jadalnia zamieniła się w wolierę...:-)
sobota, 28 stycznia 2012
niedziela, 15 stycznia 2012
Stół w stylu shabby chick
Oto i on...
Wiosną poprzedniego roku zamarzył mi się pomocnik. Znalazłam więc stół spełniający najprostsze wymagania (pokazywałam go tutaj) i dzielnie służył w ogrodzie - tak wyglądał wcześniej...
Po czym nastała jesień, deszcze - aż szkoda, żeby stał na dworze i niszczał...
Farba mocno się łuszczyła więc wstawienie go w aktualnym stanie do domu nie było bezpieczne dla dzieciaczków. Postanowiłam go "odświeżyć" i wtedy wyszła cała prawda na jaw. Stół był w opłakanym stanie. Przy zdzieraniu farby doliczyłam się 6 kolorów!!! - aż nie chcę myśleć ile było warstw... Poprzedniemu właścicielowi służył chyba jako ODSTRESOWYWACZ, o czym mogły świadczyć mega ilości gwoździ i pinezek powbijane dosłownie wszędzie. Podczas czyszczenia blat się całkowicie rozleciał, podobnie jak półka na dole... Przez chwilę nawet myślałam o ich wymianie ale drewno było tak "ślicznie zniszczone", że po dokładnym wyszlifowaniu postanowiłam je zostawić - teść pomógł w ich ponownym montażu:-)
Blat, szufladę i półkę na dole pomalowałam bardzo mocno rozcieńczoną farbą w kolorze szarości. Po wyschnięciu metodą suchego pędzla naniosłam biel po czym wszystko przetarłam wełną stalową.
Oryginalny uchwyt był powyginany na wszystkie strony, kupiłam więc odpowiednik. Był czarny, oksydowany i jak na mój gust zbyt mocno kontrastował z szufladą. Pomalowałam go więc w szarościach, przetarłam bielą i wykończyłam patyną w ramach postarzenia.
Główną konstrukcję stołu pomalowałam dwiema warstwami szarej farby, krawędzie przetarłam świeczką, następnie dwie warstwy bieli i papier ścierny w ruch!
Domalowałam pędzelkiem: "Mr." & "Mrs.":-)
W markecie budowlanym kupiłam drewnianą listwę i zamocowałam ją pod szufladą oraz drewniany drążek (pomalowany w taki sam sposób jak blat, szuflada i półka). Mąż nawiercił otwory w nogach stołu, w których wylądował owy drążek. Uszyłam zasłonkę wieszaną na troczkach, dodałam grafikę stąd i naniosłam ją przy użyciu transferu na tkaninę.
Mebel powstał jeszcze przed świętami stąd widzicie różne ujęcia - jakoś tak się nie składało, żeby zamieścić posta wcześniej:-) Plan jest taki aby docelowo był podstawą pod umywalkę w naszej wymarzonej stodole:-)
Gorąco Was pozdrawiam mimo, że za oknem śnieży.... brrrrrr....:-)
Wiosną poprzedniego roku zamarzył mi się pomocnik. Znalazłam więc stół spełniający najprostsze wymagania (pokazywałam go tutaj) i dzielnie służył w ogrodzie - tak wyglądał wcześniej...
before... |
Farba mocno się łuszczyła więc wstawienie go w aktualnym stanie do domu nie było bezpieczne dla dzieciaczków. Postanowiłam go "odświeżyć" i wtedy wyszła cała prawda na jaw. Stół był w opłakanym stanie. Przy zdzieraniu farby doliczyłam się 6 kolorów!!! - aż nie chcę myśleć ile było warstw... Poprzedniemu właścicielowi służył chyba jako ODSTRESOWYWACZ, o czym mogły świadczyć mega ilości gwoździ i pinezek powbijane dosłownie wszędzie. Podczas czyszczenia blat się całkowicie rozleciał, podobnie jak półka na dole... Przez chwilę nawet myślałam o ich wymianie ale drewno było tak "ślicznie zniszczone", że po dokładnym wyszlifowaniu postanowiłam je zostawić - teść pomógł w ich ponownym montażu:-)
Blat, szufladę i półkę na dole pomalowałam bardzo mocno rozcieńczoną farbą w kolorze szarości. Po wyschnięciu metodą suchego pędzla naniosłam biel po czym wszystko przetarłam wełną stalową.
Oryginalny uchwyt był powyginany na wszystkie strony, kupiłam więc odpowiednik. Był czarny, oksydowany i jak na mój gust zbyt mocno kontrastował z szufladą. Pomalowałam go więc w szarościach, przetarłam bielą i wykończyłam patyną w ramach postarzenia.
Główną konstrukcję stołu pomalowałam dwiema warstwami szarej farby, krawędzie przetarłam świeczką, następnie dwie warstwy bieli i papier ścierny w ruch!
W markecie budowlanym kupiłam drewnianą listwę i zamocowałam ją pod szufladą oraz drewniany drążek (pomalowany w taki sam sposób jak blat, szuflada i półka). Mąż nawiercił otwory w nogach stołu, w których wylądował owy drążek. Uszyłam zasłonkę wieszaną na troczkach, dodałam grafikę stąd i naniosłam ją przy użyciu transferu na tkaninę.
Na tym prace zakończyłam i stół wygląda obecnie tak:
Mebel powstał jeszcze przed świętami stąd widzicie różne ujęcia - jakoś tak się nie składało, żeby zamieścić posta wcześniej:-) Plan jest taki aby docelowo był podstawą pod umywalkę w naszej wymarzonej stodole:-)
Gorąco Was pozdrawiam mimo, że za oknem śnieży.... brrrrrr....:-)
Subskrybuj:
Posty (Atom)